Forum  Strona Główna
  FAQ  Szukaj  Użytkownicy  Grupy  Galerie   Rejestracja   Profil  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  Zaloguj 

Koncówka do...?

Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum Strona Główna -> Końcówki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Autor Wiadomość
Vent
*Urodzony z piórem zamiast palca*



Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 1828
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śmietnik Wielki

PostWysłany: Pon 16:29, 18 Gru 2006 Temat postu: Koncówka do...?

Na początek piszemy ulubioną książkę, jej autora, z ilu tomów się składa i.t.p. a potem po rozdzialiku lub ostatni rozdzialik. Co wy na tą propozycję, wymyśloną w chwili jedzenia słoniutkiego śledzia?

Seria 'Dziedzictwo' składająca się z trzech tomów, autorstwa Christophera Paoliniego

Czuł, że długo już nie wytrzyma. Energię zamkniętą w pasie już dawno wykorzystał, została jeszcze ta a Vallinirze*. Zaczął „wysysać” siły z przeciwników.
Decydująca walka pod murami twierdzy Uru’baen trwała już drugi dzień. Niebo było zakryte ciemnoczerwonymi chmurami.
W chwili, gdy Murtagh zdołał przełamać przysięgę, szala zwycięstwa przechyliła się znacznie na stronę Vardenów. Mimo to, Eragon i tak czuł niepokój. Od tej bitwy zależało wszystko, a Galbatorix nie pojawił się na placu. Gdyby doszło do starcia z władcą Alagaesii, brat nie mógł mu pomóc. Był zdany tylko na siebie.
Minęła kolejna nieznośnie długa godzina. Nagle coś zaczęło przyciągać wzrok młodzieńca. Spojrzał na pałacowy taras. Zadrżał z przerażenia. Na ogromnym balkonie stał czarny smok ze swym Jeźdźcem.
-Eragonie, nadszedł czas – usłyszał Saphirę. – Teraz nadszedł nasz czas.
Smoczyca, zawsze taka opanowana, zdradzała oznaki ogromnego przerażenia.
-Tak… Jestem gotów. – szepnął w odpowiedzi.
Wzbili się w powietrze. Zdawać by się mogło, że król czekał tylko na ten ruch. Zaatakował magią, lecz Eragon odparował cios. W chwili gdy osiemnastolatek gotował się do zadania ciosu, Shruikan załopotał skrzydłami i wzleciał na wieżę. Saphira poleciała za nim. Wieża była dość wielka by pomieścić dwa smoki. Stworzenia zaczęły się okrążać ze złożonymi skrzydłami. Z ich nozdrzy wzlatywały kłęby dymu.
Galbatorix zeskoczył na ziemię i wyciągnął fioletowy miecz z pochwy. W blasku płomieni, pożerających miasto, miecz zalśnił krwawo. Eragon poszedł za przykładem króla, zasłaniający umysł niewidzialnym i twardym murem. Rozpoczęła się walka, którą od czasu do czasu przecinały zaklęcia, żadne jednak nie było śmiertelne, gdyż ich umysły skrywały się za ogromnymi barierami. Nie wiadome było, ile tak walczyli. Mogło to trwać zaledwie minutę, lecz równie dobrze dzień czy tydzień. Obydwaj posiadali jeszcze dużo siły. Nagle Eragon się potknął. Saphira chciała mu pomóc, tak jak cały czas podczas tej walki, lecz udawało mu się ją przytrzymywać. Nim, Eragon zdążył się podnieść, kawałek chłodnego metalu dotknął jego szyi. Król stał nad nim uśmiechając się drwiąco.
-Zupełnie nie rozumiem, jak twoja smoczyca mogła być tak głupia, że wybrała cię na swojego Jeźdźca. – szepnął. Słowa które wypowiadał, ociekały jadem. Monologował przez kilka minut, zupełnie nie zważając na to, że ręka Eragona powoli zmierza w kierunku buta – miał tam schowany sztylet. Władca krainy skupił się na dosaniu się do umysłu przeciwnika, lecz mury były silne. Próbował go więc osłabić również słowami.
Eragon, mając elfią zręczność i szybkość zdołał wbić sztylet w serce zaskoczonego króla. Gdy poczuł na ręce ciepłą krew, coś odezwało się piskiem w jego głowie, cichutkim chrobotaniem. Hałas narastał z każdą chwilą. Chłopak runął przerażony na ziemię.
Otworzył oczy. Leżał w swoim pokoju, na miękkim sienniku.
-Carvahall. – wyszeptał zdumiony. Po raz kolejny usłyszał chrobot. Spojrzał w stronę dobiegania dźwięku. Ku jego zdumieniu, z drewnianej półki stoczył się szafirowy kamień, na którym rysowały się pęknięcia. Nie minęła chwila, gdy z jaja wykluł się smoczek.
-Saphira – pomyślał – Moja Saphira


*Vallinir – miecz, należący ongiś do Vraela, znaleziony pod drzewem Menoa.


Sama to wymyślałam, więc zastrzegam sobie prawa autorskie. Piszcie, proszę, co o tym sądzicie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Vent dnia Czw 0:48, 22 Lut 2007, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Panna Nikt
*początkujący pisarz*



Dołączył: 21 Gru 2006
Posty: 99
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z zamglonych równin rzeczywistości

PostWysłany: Pon 23:42, 25 Gru 2006 Temat postu:

ja jestem onieśmielona twoją końcówką Eragona^^

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vent
*Urodzony z piórem zamiast palca*



Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 1828
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śmietnik Wielki

PostWysłany: Pon 23:46, 25 Gru 2006 Temat postu:

To znaczy?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Panna Nikt
*początkujący pisarz*



Dołączył: 21 Gru 2006
Posty: 99
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z zamglonych równin rzeczywistości

PostWysłany: Pon 23:52, 25 Gru 2006 Temat postu:

po prostu, kompleksy - nie piszę idealnie i boję się, że mój tekst nie spotka się z aprobatą.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
pogodynka.na.szyi
*początkujący pisarz*



Dołączył: 25 Gru 2006
Posty: 25
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Mieścina zwana Ostrołęką

PostWysłany: Wto 13:47, 26 Gru 2006 Temat postu:

oj, ja myślałam, że to prawdziwa końcówka - tak świetnie napisana. Ach, skłaniajmy się w pokłonach. Czymże ja jestem przy tobie, Najjaśniejsza Pani!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vent
*Urodzony z piórem zamiast palca*



Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 1828
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śmietnik Wielki

PostWysłany: Wto 14:08, 26 Gru 2006 Temat postu:

Panno Nikt cieszę się!
Pogodynko.na.szyi nawet nie wiesz, jaką radość sprawiły mi twe słowa, madame. I ażem się zarumieniła, szczególnie na twe pierwsze słowa i ostatnie!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rhoslyn
*początkujący pisarz*



Dołączył: 19 Gru 2006
Posty: 82
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 15:09, 28 Gru 2006 Temat postu:

To zakończenie jest niesamowite! Po prostu - świetne! A z drugiej strony - absolutnie nieprzewidywalne, co być może czyni je jeszcze świetniejszym Smile Moje gratulacje!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vent
*Urodzony z piórem zamiast palca*



Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 1828
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śmietnik Wielki

PostWysłany: Czw 16:10, 28 Gru 2006 Temat postu:

Dziękuję Rhoslyn... Naprawdę miło mi, że tak wysoko oceniacie moją pracę Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Czekoladka
*początkujący pisarz*



Dołączył: 26 Gru 2006
Posty: 6
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wszędzie tam gdzie jest czekolada ^^

PostWysłany: Czw 19:33, 28 Gru 2006 Temat postu:

dobra, zatkało mnie, zupełnie jakbym czytała zakończenie napisane przez Paoliniego, chyba wpadnę w kompleksy xD

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
KrecikSan
Chwilowo Admin



Dołączył: 25 Gru 2006
Posty: 1132
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

PostWysłany: Czw 23:28, 28 Gru 2006 Temat postu:

Hej, nie no sufi, ja serio na początku się głowiłem czy aby na pewno nie poszłaś do Paoliniego i nie wzięłaś zakończenia od niego Razz

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rhoslyn
*początkujący pisarz*



Dołączył: 19 Gru 2006
Posty: 82
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 15:12, 29 Gru 2006 Temat postu:

dokładnie! <zastanawia się nad swoją bardzo błyskotliwą odpowiedzią>

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vent
*Urodzony z piórem zamiast palca*



Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 1828
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śmietnik Wielki

PostWysłany: Pią 18:36, 29 Gru 2006 Temat postu:

Dziękuję <zawstydzony>.
A z Paolinim nie mam kontaktów... jeszcze xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
KrecikSan
Chwilowo Admin



Dołączył: 25 Gru 2006
Posty: 1132
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

PostWysłany: Sob 17:39, 30 Gru 2006 Temat postu:

Po Sufitku wszystkiego się można spodziewać Razz

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vent
*Urodzony z piórem zamiast palca*



Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 1828
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śmietnik Wielki

PostWysłany: Sob 17:41, 30 Gru 2006 Temat postu:

No właśnie!
I trzeba mocno zaakcentować to jeszcze xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sissi
*początkujący pisarz*



Dołączył: 30 Gru 2006
Posty: 18
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 18:53, 04 Sty 2007 Temat postu:

w takim razie ja pierwsza coś wrzucę, jeśli można Wink.
Tytuł: Tajemnica deszczowej nocy
Autor: Krzysztof Petek
Liczba tomów: 1 (druga z serii porachunki z przygodą)
- To chyba zające... - raczej zapytała niż stwierdziła drżąca z zimna kobieta.
Jajco zdjął okulary, zakrył na chwilę oczy i spojrzał we wskazanym kierunku. Za namiotami na końcu podobozu harcerzy przemknął jakiś cień. Potem drugi. postanowił to sprawdzić.
- Niech druhna powie dowódcy warty, żeby obstawili magazyn żywności, komendę, flagę i robili obchód co kilka minut - zakomenderował. - Ja sprawdzę, co to takiego.
Druhna Alina zadrżała jeszcze bardziej.
- Może to nie są zające? Ja obudzę oboźnego. Ty jesteś młody, oni dorośli, niech...
- Nie ma takiej potrzeby, druhno! - szybko odpowiedział Jajco.
Tylko tego brakuje, żeby pobudziła całą kadrę obozu! Jutro gra nocna, a ona chce zasiać panikę. Nic z tego.
Jajco odwrócił kobietę w stronę wartowni.
- Niech druhna przekaże wartownikom, co mówiłem. Ja dziś jestem służbowym, poradzę sobie. Zresztą... To na pewno zające.
Założył okulary, pochylił się i ostrożnie stawiając stopy, przekroczył plątaninę namiotowych linek. Prawie dotykając burt namiotów, zaczął się skradać na tyły obozu.
- Zające! - szeptał do siebie. - Jasne, że zające! Po metr osiemdziesiąt każdy, bary jak szafa trzydrzwiowa, łeb jak wiadro, do tego każdy w masce na ryju. Nic, tylko szukają marchewek...

Wiatr szarpał koronami wysokich sosen, od jeziora niósł się jednostajny pogłos szeleszczących trzcin, uparcie zatrzymujących zmierzające do brzegu fale.
Jajco widział po lewej stronie pierwsze przedporanne błyski słońca, odbijające się w niespokojnej powierzchni jeziora. Za pół godziny wstanie świt. Dziwni goście, kimkolwiek byli, wybrali doskonałą porę na odwiedziny. Teraz, nad ranem, każdy normalny człowiek zapada w najgłębszy sen. Jeśli to złodziejaszki, da im popalić.
"A jeśli nie? - zatrzymał się zelektryzowany nagłą myślą. - Jeśli to ci bandyci, przed którymi ostrzegał nas leśniczy? Należy ogłosić alarm..."
Ale bał się kpin, gdyby zerwał cały obóz do walki z kilkoma harcerzami z sąsiedztwa, bawiącymi się w podchody. A i taka możliwość istniała.
Minął szósty namiot. Dwadzieścia metrów dalej, w krzakach, był wielki dół na śmieci. Przed nim na maleńkiej polance majaczyły ławeczki zbite z kilku desek. Cisza.
"Tylko cierpliwość..." - powtarzał sobie. Wsłuchiwał się w odgłosy nocy, nawoływania ptaków. Niedaleko przebiegła mysz. I nagle...
Płótno przy jego stopie odchyliło się i, zgięty wpół, ze środka wyszedł wysoki, zamaskowany mężczyzna. Gwizdnął cicho i z sąsiedniego namiotu wysunął się drugi, jeszcze wyższy. Obaj mieli w rękach po dwa plecaki.
Jajco nie czekał. Był przygotowany na taką sytuację. Zamachnął się i pierwszego złodzieja uderzył z góry łokciem w kark. Mężczyzna stęknął. Upadł płasko na ziemię. Jego kompan wypuścił plecaki i bez słowa rzucił się w stronę Jajca.
Chłopak odskoczył na polanę, by dokładnie widzieć ruchy przeciwnika.
Ten sądził pewnie, że człowiek, który ich zaskoczył, będzie chciał obudzić cały obóz, postanowił więc dopaść go jak najprędzej. W dłoni mężczyzny coś zadźwięczało cicho.
"Sprężynówa" - pomyślał Jajco. Nie miał najmniejszej ochoty walczyć z nożownikiem, w dodatku w ciemności. Odwrócił się więc i pognał przed siebie.
Wyższy od Jajca o głowę bandyta doganiał go w błyskawicznym tempie. Jajco już słyszał za sobą szybki oddech i głośny tupot wielkich butów.
- Pastoi, malczik, pastoi, kak tiebie proszu! - zawołał za nim ścigający. A więc to Rusek?!
Jajco jednak nie zatrzymał się. Przeciwnie - przyspieszył, kiedy długie łapy mężczyzny musnęły jego lewe ramię.
Miał przed sobą gęste zarośla. Wiedział, że ścieżka skręca tu ostro w lewo. Obrócił się jednak w drugą stronę i nagłym skokiem przesadził głęboki, dwumetrowy dół na śmieci. Usłyszał jeszcze, jak ścigający go człowiek wydaje z siebie okrzyk zdumienia i osuwa się w stertę papierów, opakowań, zużytych chusteczek i innych odpadów. Przeciwnik był chwilowo unieruchomiony.
Ale Jajco nie miał czasu triumfować. Przez krzaki przedzierał się drugi bandyta.
- Wania, gdie on? - krzyknął nagle.
- Tu, dawaj! - odpowiedział mu gramolący się z dołu osobnik.
Jajcowi przemknęło przez myśl, że ten rosyjski coś mu nie pasuje, ale miał teraz ważniejsze rzeczy na głowie. Chwycił w garść trochę sypkiej ziemi z pryzmy powstałej przy kopaniu dołu i rzucił w oczy człowiekowi w śmieciach. Z krzaków tymczasem wybiegł ten, którego Jajco wcześniej uderzył.
"Widocznie machnąłem za słabo - westchnął chłopak. - Od dziś ćwiczę dwie godziny dziennie!"
Wyczekał, aż nowy przeciwnik rozpędzi się, by przesadzić dół, w którym dostrzegł swojego przyjaciela. Wtedy Jajco mocno wybił się w górę i wyciągnął przed siebie prawą nogę. Stopa spotkała się z klatką piersiową przeciwnika. Mężczyzna upadł na swojego kolegę, a chłopak - na nich obu. Chciał natychmiast wyskoczyć, ale poczuł niemal obezwładniające uderzenie w kark.
Odwrócił się i zadał kilka ciosów na oślep. Potem obydwiema nogami odbił się od miękkiego podłoża i z pomocą rąk wydostał się na ścieżkę. Cieszył się, że założył okulary mocno oplatające mu uszy. Inaczej musiałby ich pewnie szukać w śmieciach.
Nie spieszył się. Jeden z napastników ciągle nie mógł złapać tchu, drugi dopiero wygrzebywał się ze stosu śmieci. Jajco stanął w lekkim rozkroku, ręce trzymając przed twarzą. Czekał.
Nad głowami całej trójki przeleciało jakieś wielkie ptaszysko, wiatr zagrał dziwną, zawodzącą melodię. Jajca ogarnęły wątpliwości, czy nie powinien sięgnąć po gwizdek. Ale było za późno: oto wyższy z napastników stał już na krawędzi dołu i w prawej dłoni trzymając nóż, lewą pomagał wspólnikowi wydostać się na ścieżkę.
Jajco żałował, że cały swój sprzęt treningowy zostawił w obozie, ale czekał niewzruszenie na atak przeciwników.
A oni... Wydostali się z rowu, zerknęli na chłopaka i - uciekli! Kulejąc i pokasłując, truchtem wpadli w pobliskie krzaki.
Jeszcze przez chwilę wsłuchiwał się w odgłos kroków, po czym wciągnął w płuca powietrze i też biegiem wycofał się znad śmierdzącego dołu.
Wstawił do namiotów porzucone przez przestępców plecaki harcerzy i rozcierając bolący kark, poszedł w stronę wartowni.
- Ładnie - szeptał do siebie. - Jeśli powiem komendantowi obozu, co się stało, odwoła jutrzejszą grę nocną.
Druhna Alina czekała na środku oświetlonego placu apelowego, wbijając kurczowo paznokcie w ramię stojącego obok harcerza. Wielkimi oczyma wpatrywała się w nadchodzącą postać.
- No i co, i co? - spytała trwożliwie, kiedy wciąż masując kark, zbliżył się do nich.
Jajco spojrzał w oczy nieszczęśliwego dowódcy warty, uwięzionego w żelaznym uścisku, i machnął ręką.
- Zgadza się, kurza twarz. Miała druhna rację.
- Co się zgadza? Kto to był?
- No, przecież mówię. Zające.

<A tak na marginesie jestem wielką milosniczka książek Petka Wink>


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum Strona Główna -> Końcówki Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2


Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB Š 2001, 2005 phpBB Group
Theme bLock created by JR9 for stylerbb.net
Regulamin